Image Hosted by ImageShack.us

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi DunPeal z miasta Poznań. Mam przejechane 6689.58 kilometrów w tym 4097.30 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.55 km/h.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy DunPeal.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Pulsometr

Dystans całkowity:4784.10 km (w terenie 3457.70 km; 72.27%)
Czas w ruchu:211:46
Średnia prędkość:22.25 km/h
Maksymalna prędkość:65.90 km/h
Suma podjazdów:148306 m
Maks. tętno maksymalne:224 (112 %)
Maks. tętno średnie:178 (89 %)
Suma kalorii:179129 kcal
Liczba aktywności:126
Średnio na aktywność:37.97 km i 1h 43m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
15.00 km 4.50 km teren
00:31 h 29.03 km/h:
Maks. pr.:35.90 km/h
Temperatura:17.0
HR max:162 ( 81%)
HR avg:142 ( 71%)
Podjazdy:150 m
Kalorie: 329 kcal

28.09 z pracy

Poniedziałek, 28 września 2009 · dodano: 28.09.2009 | Komentarze 0

z pracy zawsze razniej ;) bez katowanie sie rzecz jasna, ktorys raz z rzedu jada ta trase i za kazdym razem mam wrazenie ze samochodu jada coraz blizej mnie ;/

srefa 3
wysilek 4

Dane wyjazdu:
54.70 km 34.20 km teren
02:22 h 23.11 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:21.0
HR max:173 ( 86%)
HR avg:147 ( 73%)
Podjazdy:3900 m
Kalorie: 1657 kcal

27.09 Biedrusko + piaski

Niedziela, 27 września 2009 · dodano: 27.09.2009 | Komentarze 6

miala byc regeneracja po wczorajszym maratonie, ale los chcial ze trafilem na fajne piaskowe tereny, postanowilem wiec troszke pocisnac (szybko mi jednak przeszlo) bez katowania sie ;) ponizej "sciezka" rowerowa, bardzo zreszta fajna.

gdzies na naramowicach jest takie jeziorko (kiedys max je nazwal) zrobilem rundke dookola, bardzo fajny singielek. krecilem sie jeszcze troszke wzdluz niebieskiego szlaku, az gdzies zboczylem i wyladowalem w Biedrusku, szybka decyzja - wbijam na poligon.

mimo ze jest sucho od kilku dni, w kilku miejsca bylo calkniem niezle blotko

pokrecilem sie jeszcze po okolicy, wbijajac na na kolejna fajna sciezynke, co jakis czas slychac bylo kolegow na motorach, nic dziwnego piekne hopki

po prawie 20km spedzonych w Biedrusku, postanowilem powoli wracac, nie obylo sie rzecz jasna bez gubienia drogi ;> w koncu trafilem na oznaczenia w kierunku moraska, skrecilem w jakas dzika droge

pozniej i ona sie skonczyla, mniej wiecej 1km dralowalem przez jakas lake, z trawa po kolana ;)

strefa: 3
wysilek: 6

Dane wyjazdu:
56.90 km 56.30 km teren
02:43 h 20.94 km/h:
Maks. pr.:47.70 km/h
Temperatura:17.0
HR max:188 ( 94%)
HR avg:170 ( 85%)
Podjazdy:850 m
Kalorie: 2322 kcal

26.09 Michałki - Wieleń

Sobota, 26 września 2009 · dodano: 27.09.2009 | Komentarze 3

dzisiaj michałki, pobudka 6:50 - wstalem jednak o 7:00 i tak mega wczesnie jak na mnie ;) dwie kanapki, herbatencja oraz przygotowania, carbo, zestaw serisanta + bidon. kurewsko zimno nad ranem z 8stopni, ale widze ze idzie ku lepszemu. zabieram sie z wojtasem, ktory wciaz wacha sie miedzy dystansem mega a giga, cos jednak czuje ze pojedzie giga, rodman jak zwykle giga, wiec znow bede jechal sam - przynajmniej tak planuje. trasa uplynela szybko, w tle oczywiscie rozmowy wokol tematyki rowerowej, Wojtas pojechal jakimis tajemnymi szlakami - coz ja napewno bym nie trafil ;)
na starcie ~500ludzi, niestety startujemy praktycznie z samego konca. od samego poczatku kurzu i piachu od groma,

miejscami trudno sie nawet oddychalo. od samego jednak poczatku mocno depnalem po pedalach, pnac sie szybko w stawce.
po drodze dwa podjazdy po piasku, na ktorych wszystcy zscodzili z rowerow ;) teoretycznie do podjechania, szkoda jednak sil, predkosc bylaby zapewne nizsza niz na stopach.
~od 15km zaczelo byc nieco trudniej z lykaniem kolejnych zawodnikow. trasa swietnie poprowadzona praktycznie zero asfaltow, w kilku miejsca przecinalo sie asfalt ale to wszystko.
na 30km jak sadze dopadl mnie Rodman w czasie trwania mojego jedynego kryzysu na trasie, po czym bezczelnie mnie zostawil na pastwe puszczy ;)
po paru kolejnych km kryzysik minal, ale zato dopadl mnie niemilosierny bol w krzyzu, ktory towarzyszyl mi juz do konca, nie wazne co robilem caly czas czulem bol po lewej stronie (ostatni tydzien praktycznie w pozycji siedzacej, mysle ze przynil sie zacnie do tej malo komfortowej przypadlosci).
~jakies 7km przed meta jak sie pozniej okazalo, jadac dosc szybkim tepem ~29km/h podpial sie do mnie jeden kolega, po jakichs 2km podwozki, spytalem czy nie ma moze troszke wody, mi niestety juz dawno sie skonczyla. powiedzial ze troszke ma, siegnalem reka, i szacuje ze za wiele tam nie ma, niemyslac jednak dlugo wypilem wszystko i oddalem pusty bidon grzecznie dziekujac. uznalem ze w zamian za podwozke cena dwoch lykow wody nie byla zbyt wygorowana. cala sytuacja tuz po maratonie wydala mi sie calkiem zabawna ;) jakis czas po mnie przyjechal ow kolega przybilismy sobie piatki, zdaje sie ze nawet sie nie zorientowal ze wyzlopalem mu caly bidon ;)
maraton b.prosty, nie bylo zadnych elementow technicznych, w kosc dawaly jednak wszedobylskie piaski, mozna bylo sie naprawde niezle wpie...wmanewrowac w jakas lache piachu, sporo ludzi mialo rowniez problemy z oznakowaniem trasy, nie wspomne o Rodmanie, ktory najwidoczniej ma ostatnio cos ze wzrokiem ;) mysle jednak ze wspomni o tym na swoim blogu. pozdr.;)
generalnie czulem sie b.dobrze, bole miesni w normie, caly czas czulem pewien zapas energii. wlasciwie dosc niespodziewanie wjechalem w kartoflisko, o ktorym cos wczesniej slyszalem, zwiastowalo to niechybnie mete na przestraeni najblizszych 2km, depnalem wiec nieco mocniej troche zly ze czekalem zbyt dlugo na wypalenie resztek kalorii ;)
jesli chodzi o oznakowanie to mam mieszane odczucia, rzeczywiscie oznaczen od groma ale w niektorych miejscach nie byly one widoczne, lacznie zgubilem droge z 5 razy, raz wjechalem komus na posesje ;) raz zaliczylem zjazd z gorki z 300m wsrod piachow, oraz powrot z niej biegiem z rowerem na plecach.
na zakonczenie niemila przygoda z sedziami, siedzimy sobie Rodman, Klosiu i ja i komentujemy coraz to nowych zawodnikow pojawiajacych sie na mecie, gdy w pewnym momencie stwierdzam, iz zerkne sobie jak pojechal najlepszy w stawce dystans mega..2:06 ladnie, szukam sie i coz nie widze siebie. ide do biura, tam mowia ze pewnie jeszcze nie zaktualizowali listy, hmm brzmi prawdopodobnie, patrze jednak ze sedziowie nie maja za duzo roboty wiec zajme im chwilke. podchodze i mowie ze nie ma mojego numeru w zestawieniu, i chcialbym sprawdzic czy wszystko jest ok w ich systemie. wtem jeden z nich mowi ze moj numer jest zdyskwalifikowany, WTF!!! jak to k.... zdyskawalifikowany do ch... odpowiadam spokojny jak Budda na Skale. odpowiada mi to sedzia ktorego pamietam gdy podchodzil do mnie, po moim genialnym finishu na mecie (btw. czy red. Kurek przypomni te chwile za rok?;>), po czym widze swiatelko zrozumienia w oczach sedziego, mowi ze zaszla pomylka, na co ja skromnie no k.... mysle. mowi ze podszedl do mnie i jeszcze jakiegos innego zawodnika sprawdzic slad farby, pamietam jak machnalem mu reka pokazujac zielony kolor, koles zamiast zdyskwalifikowac tamtego goscia zapamietal sobie mnie. dodatkowo pamietam na mecie bylem w okolichach 2:43 (zczytalem z zegara, pulsometr pokazal to samo), a wpisali mnie ponownie z czasem 2:45 (podobno gdzies sobie to notuja), coz juz mi sie nie chcialo wiecej z nimi rozmawiac. po tym malym zgrzycie wrocilem na trybuny, czekajac za Wojtasem ktory pojechal zmierzyc sie z dystansem giga, oraz sluchajac kolejnych opowiesci redaktora, krotko mowiac Kurka. niestety obiecany bagaznik nie wpadl w moje rece, ale za to Wojtas dostal pompke, a pomyslec ze mogl dostac legendarne ocieplane skarpety coz moze w nastepnym roku.

pozdrowienia dla Wojtasa, Rodmana, Klosia, Artura, i starszego Pana ktory siedzial z nami w naszej lozy szydercow oraz oczywiscie red. Kurka

dane "oficjalne"
numer startowy: 513
generalka Mega: 108/239
kategoria M2: 29/62
czas: 2:45:26

strefa: 5a
wysilek:8

ps1. tetno niskie jak na maraton

Dane wyjazdu:
11.60 km 10.90 km teren
h km/h:
Maks. pr.:28.80 km/h
Temperatura:14.0
HR max:146 ( 73%)
HR avg:122 ( 61%)
Podjazdy:180 m
Kalorie: 266 kcal

25.09 marcelin

Piątek, 25 września 2009 · dodano: 25.09.2009 | Komentarze 2

jutro maraton, wlasnie wrocilem z delegacji. caly tydzien obzarstwa i zerowego ruchu. dzisiaj delikatnie pod pierwsza strefa

strefa 2
wysilek 2

Dane wyjazdu:
14.60 km 4.20 km teren
00:36 h 24.33 km/h:
Maks. pr.:36.60 km/h
Temperatura:18.0
HR max:176 ( 88%)
HR avg:140 ( 70%)
Podjazdy:150 m
Kalorie: 365 kcal

21.09 Do pracy

Poniedziałek, 21 września 2009 · dodano: 21.09.2009 | Komentarze 0

trzeba sie wyrwac z pracy wczesniej, wiec to jedyny sposob zeby wogole wrocic ;) mam na mysli rower. dosc chlodno, ale przyjemnie, zakwasiory trzymaja jak najbardziej, mysle jednak ze wczorajsze rozciaganie przynioslo skutek. mial byc total light, przez ~3km jechalem z jakims kolesiem ktory mnie wycial na asfalcie, podpialem mu sie pod kolu i po jakims kilometrze dalem zmiane, nie moglem sobie odmowic przyjemnosci lekkiego pocisniecia.
jedyny minus to brak prysznica, musze jechac tak zeby sie nie spocic ;/

Dane wyjazdu:
15.00 km 4.50 km teren
00:32 h 28.12 km/h:
Maks. pr.:36.50 km/h
Temperatura:25.0
HR max:162 ( 81%)
HR avg:142 ( 71%)
Podjazdy:150 m
Kalorie: 325 kcal

21.09 z pracy

Poniedziałek, 21 września 2009 · dodano: 21.09.2009 | Komentarze 0

powrot nieznacznie zmieniona trasa, jak na wrzesien pogoda pikna ;> rowniotko 15km.

Dane wyjazdu:
48.70 km 34.60 km teren
03:00 h 16.23 km/h:
Maks. pr.:61.70 km/h
Temperatura:24.0
HR max:181 ( 90%)
HR avg:160 ( 80%)
Podjazdy:22700 m
Kalorie: 2431 kcal

19.09 Maraton w Karpaczu

Sobota, 19 września 2009 · dodano: 20.09.2009 | Komentarze 4

(PO RAZ DRUGI ROBIE WPIS - ^&$$%!!! bikestats.pl)
pisze po raz drugi ten sam wpis, tym razem nie bedzie tak obszerny jak poprzedni, po prostu mi sie nie chce...
poczatkowo nie mialem zamiaru brac w maratonie, okazalo sie ze Rodman bierze w nim udzialem wiec i ja sie zdecydowalem.
pobudka 4:50 (poszedlem spac tego dnia 0:50) - cale 4h snu, odbilo sie to pozniej na mnie fatalnie.
wyjazd na rowerze na stacje (6km) i sru pociagiem do wrocka, we wrocku po kilku probach zaladowania dwoch rowerow na tylnie siedzenie Rodmanowskiej limuzyny, jedziemy do karpacza - wyjazd 8:30.
z pewna obawa, jedziemy na miejsce "0" Rodmanowska brawurowa jazda na ostatnich kilometrach pozwolila nam jednak wyrobic sie w czasie, szybka fota z trasy

10:54 staje w swoim sektorze, o 11 planowany start. sektory puszczanie co ~20sec.
jak to zwykle bywa w moim przypadku, cisne ostro od samego poczatku, po niespelna 500m juz wiem ze ten maraton bedzie walka o przetrwanie, zakwasy po wczorajszej pilce nie sa jedynie malym dyskomfortem jaki mi sie wydawal (a wlasciwie chcial wydawac), wiem ze w dalszym etapie beda musial zaplacic za lekkomyslnosc. niemniej jednak pierwszy 8km podjazd, srednie nachylenie 5%, jade rownym tepem powoli mijajac kolejnych zawodnikow, co jakis czas mija mnie szybszy pociag pod ktory sie podlaczam i odlaczam podpinajac pod kolejny wolniejszy aby sobie odpoczac, jest ok, srednia na tym podjezdzie to 16km/h. po pierwszym podjezdz mega zjazd chomontowej mniej wiecej 2,5km zjazdu, po szutrze z nielicznymi kamieniami i koleinami, i odprowadzeniami wody skosnie w poprzek drogi co 200m. na tym zjedzie jade praktycznie caly czas ponad 60km/h, mijam kolejnych zawodnikow, skracajac dystans do czolowki. w pewnym momencie tylnie kolo wpada nieszczesliwie w jakas koleina przy predkosci 60km czuje jak ucieka mi tylnie kolo, przez jakies 40m bez trakcji w tylnim kole, czuje sie jak na zuzlu, tyle ze jade z gorki 60km na budziku a jakies 50cm z mojej prawej jest juz las i inne niespodzianki. udaje mi sie jednak bezproblemo wyjsc z poslizgu, jestem z siebie dumny :> przeskakuje wszystkie rynny, staram sie to robic rowniez na koleinami, niektorzy jednak wala na wprost, jada jednak wolniej. slyszalem jednak ze jest to najlepsza metoda na zlapanie gumy, i faktycznie sporo ludz stoi na poboczu i dyma kola, podobno jednak mnie niz w zeszlym roku.
kolejny podjazd 5km srednie nachylenie 7%, srednia na tym podjezdzie to 13km/h, przepiekne widoki na panarame gor, sporo obserwatorow na calej, trasie. swietne oznakowanie w tym bufety, info o podjazdach i w koncu znaki informujace ile do mety.
kolejna wyzwanie czekalo mnie podczas przejazdu przez wawoz, tym razem nieco wolniej ~50km, czuje ze nagle oba kola traca przyczepnosc i zaczynam zsuwac sie w dol scianki jednej z kolein, balansuje rowerem i hops jestem na dole, wrazenia jakbym przez moment byl niewazki ;) jednak blad w balansie cialem i zaliczylbym pare ladnych fikolkow z finalem zapewne na okolicznym drzewie. poczatkowo nie planowalem zadnych bufetow jednak uciekajace sily zyciowe, wspomagane brakiem snu i maksymalnie zmeczone uda po wczorajszej grze w pile, nie zostawiaja mi wyboru, staje na obu bufetach 2xtankowanie na full, za kazdym razem rowniez dodatkowa butla picia obalona na miejscu + suszone ananasy lacznie z 1,5m postoju. od ~33km, uda pala niemilosierne, ostatecznie dzieje sie to o czym juz wiedziale po przejechaniu 500m, sciganie i walka z przeciwnikiem skonczyla sie dla mnie, pozostaje walka o przetrwanie i samym soba. od tego km jestem chyba najczesciej mijanym zawodnikiem na trasie, od tego momentu do 45km wyprzedzilem moze max 5osob, dwa razy zmuszony rowniez bylem prowadzic rower pod podjazdy, co normalnie oczywiscie by nie mialo miejsca ;> wydolnosciowo leze przy tetnie 163 czuje znajome ogluszajace bicie cisnienia po bebenkach, dobrze mi znane jednak w tetnie od 190 wzwyz.
pokonujac kolejne podjazdy i zjazdy zblizam sie do mety, na 38km nagle slysze metaliczne rytmiczne stukanie w tylnim kole, wtf! czyzby mi szprycha walnela. zatrzymuje sie patrze niby wszystko ok, jade dalej stukanie jednak pozostaje. o co chodzi, moze dojade to tylko 10km, po okolo 100m stwierdzam to bezsensu rozwale sobie rower, zatrzymuje sie i dokladniej ogladam. okazuje sie ze najechalem na zajebiscie wielki zardzewialy gwozdz ktory szczesciem w nieszczesciu przebil na wylot bok bieznika, w szoku wyjmuje go, detka nienaruszona chwala Bogu, gwozdz zabieram - napewno zrobie mu fotke ;) ponizej fota jaka zrobilem po przyjezdzie na mete

pare km dalej, stwierdzam dosc uzalania sie i cierpnienia, jade w trupa. zostalo moze ze 2km, wszystkie podjazdy twardo, znowu zaczynam wyprzedzac ludzi wiem jednak ze jest juz duzo za pozno, zacisniete zeby i jade jak najszybciej potrafie. przed wjazdem na ostatnie okrazenie stadionu przed meta, droge zajezdza mi merol na niemieckich blachach, proboje go ominac przodem ale koles nie zwalnia jakby mnie nie widzial, w koncu nie widzac wyjsc dale po hamulcach tuz przed macha, broniac sie przed zaliczeniem pobliskiego slupa. niemiec zdaje sie dopiero teraz mnie zauwazac, nie myslac wiele lamie mu lusterko, i pozdrawiam w mowie ojczystej kilkoma wiazankami, ktorych nie bede tu przytaczal, dopiero teraz zbiega sie kilku przedstawicieli organizatora (jak oni wpuscili tutaj samochod, wszedzie przeciez byla policja!). jade dalej, oczywiscie sprintem (sila woli, bo miesnie juz nie pracuja ;>). za meta z 10arbozow pare pomaranczy, zwalam sie na trawe, szybka fota wspomnianego gwozdzia ;> i roweru

po czym klade sie na ziemi chwile odsapnac, nie wiedziec jakim cudem budze sie pol godziny pozniej, praktycznie zscielo mnie z nog, nie mialem nawet czasu zareagowac.
najwieksza dla mnie nauczka z tego maratonu, ektremalnie zmeczone miesnie przed maratonem (mikrouszkodzenia po wczorajszej pile, ostatni raz gralem tak intensywnie w maju, moglem przewidziec ze tak to sie skonczy) elimuja cie z jakiejkolwiek walki, a brak snu dobil jedynie gwozdz do mojej trumny.

podsumowujac maraton okazal sie wielka klapa pod katem planowanej rywalizacji, udalo mi sie jednak wyciagnac cenne wnioski z tej lekcji.
mysle ze potrzebuje teraz ~tydzien na pelna regeneracje miesni ;)

ps. jeszcze raz dziekuje Rodmanowi, za transport i rzecz jasna towarzystwo - szacun bro :)

dane oficjalne:
czas: 3:06:23
generalka: 220 M2(72)

strefa: 4
wysilek: 9

Dane wyjazdu:
25.40 km 25.10 km teren
00:57 h 26.74 km/h:
Maks. pr.:38.50 km/h
Temperatura:21.0
HR max:183 ( 91%)
HR avg:164 ( 82%)
Podjazdy:1200 m
Kalorie: 761 kcal

17.09 droga przez meke

Czwartek, 17 września 2009 · dodano: 17.09.2009 | Komentarze 8

wiedzialem ze bedzie dzis ciezko, cos jest nie tak z przednim hamulcem, zajebiscie wewnetrzny klocek obciera mi tarcze i nijak nie jestem w stanie tego wyregulowac rozpychanie klockow nic nie daje, ani manipulacja samym zaciskiem. kolo oraz tarcza sa proste ;/ na tyle jest to upierdliwe ze nie jestem w stanie zakrecic reka kola aby zrobilo pelny obrot. pomyslalem ze jak pojezdze troche to sie uloza.
standardowa trasa w lasku marcelinski nie pamietam ile kulek ale mysle ze okolo 12, 8 w lewo, 4 w prawo. dwa krotkie interwaly na kazde kolko, pod gorke tragedia rower po prostu staje ;)
wydatek energetyczny na tym dystansie to u mnie zwykle cos kolo 550kcal dzisiaj ponad 750, srednia na treningu interwalowy wyciaga w normalnych warunka o 2km lepsza. po treningu pierwszy raz czuje taki ogien w nogach, nie powiem dosc przyjemne uczucie :)
to byla zdaje sie moja ostatnia jazda przed karpaczem, jutro jade do serwisu wyblagac zeby mi ktos zerknal w hamulec

strefa 4
wysilek 7
Kategoria Pulsometr, Trening


Dane wyjazdu:
41.10 km 6.30 km teren
01:25 h 29.01 km/h:
Maks. pr.:39.90 km/h
Temperatura:21.0
HR max:180 ( 90%)
HR avg:161 ( 80%)
Podjazdy:450 m
Kalorie: 1078 kcal

12.09 wiatr + asfalt

Sobota, 12 września 2009 · dodano: 12.09.2009 | Komentarze 1

dzisiaj zupelnie nietypowo jak na mnie, trening w wiekszosci po asfalcie. rozgrzewka bez licznika jakies 5km, po miescie. przejazd laskiem marcelinskim do poznanskiej, po drodze jakies dwie wioski, poledzie, komorniki, gluchowo, wiry, leczyca, puszczykowo, lubon bylo jeszcze kilka wiosek po drodze ale nie pamietam ;)
80% trasy pod wiatr, troche mnie to wymeczylo nie powiem ;)
zalozenie treningowe: jazda na twardszym niz normalnie przelozeniu w miare rowno bez szalenstw, niemoglem sobie jednak odmowic kilku szarpniec na podjazdach :>
wyjazd uwazam za udany, dalej jednak stwierdzam iz nie lubie drog asfaltowych :>
dzis odczulem na swojej skorze koniec lata, piekne slonce ale za zimno na krotki rekawek, musialem wrocic sie po drugi rekawek + rekawki. jesli chodzi o samochody na trasie, tradycyjnie mialem okazje "pozdrowic serdecznie" kilku kierowcow pieknie wymuszajacych pierwszenstwo.
szersze opona z tylu rzeczywiscie glosniej pracuje niz poprzednia iguana, a wydawalo sie ze 0,1'' nie bedzie mialo zadnego wplywu.

ps. zauwazylem ze po ok 35km, jazdy w 4 strefie daje znac o sobie kryzys energetyczny. trzeba bedzie to sprawdzic i wykorzystac :)

strefa 4
wysilek 7
Kategoria Pulsometr, Trening


Dane wyjazdu:
38.20 km 16.60 km teren
01:28 h 26.05 km/h:
Maks. pr.:47.20 km/h
Temperatura:16.0
HR max:191 ( 95%)
HR avg:163 ( 81%)
Podjazdy:1250 m
Kalorie: 1141 kcal

09.09 Malta i okolice - silowo

Środa, 9 września 2009 · dodano: 09.09.2009 | Komentarze 0

po wczorajszych interwalach, dzisiaj na dorzniecie silowka. wszystkie podjazdy twardo na pedalach, ciezkie przelozenia, kazde depniecie na pedala obojetnie od terenu konczyc sie mialo gdy budzik pokazywal 30+ w terenie, oraz 40+ na asfaltach. po drodze wpadle do sporturu po klocki i detke, jakby nie bylo 50pln peklo, tym razem kupilem klocki polmetaliczne accenta zobaczymy jak sie spisza.
na trasie chlodno, na szczescie wzialem rekawki wiec bylo spoko. mam patent na kobiety rowerzystki w 100% gdy slysza lewa skrecaja w lewo, wiec teraz krzycze lewo i jade w druga strone, i dziala...
wokol malty zrobilem lacznie poltora okrazenie, i wybylem w teren..
jesli chodzi o wspomniany juz teren za malta wzdluz rzeki, jest idealnie. droga lekko mokra swietnie klei opone do podloza, gdzieniegdzie jest rowniez piasek, no i wszemobecne biale kamyczki. nobby nic dostaje ocene 5+ :)

ps. znowu mi skrzypi jeb&^$^ sztyca
ps2. znowu mi obciera lancuch o blat, gdy deptam na stojaco...

strefa 4
wysilek 7
Kategoria Pulsometr, Trening