Image Hosted by ImageShack.us

Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi DunPeal z miasta Poznań. Mam przejechane 6689.58 kilometrów w tym 4097.30 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.55 km/h.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy DunPeal.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2010

Dystans całkowity:565.70 km (w terenie 422.40 km; 74.67%)
Czas w ruchu:20:09
Średnia prędkość:24.78 km/h
Maksymalna prędkość:65.90 km/h
Suma podjazdów:5375 m
Maks. tętno maksymalne:189 (96 %)
Maks. tętno średnie:171 (87 %)
Suma kalorii:20003 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:40.41 km i 1h 49m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
45.70 km 36.10 km teren
01:43 h 26.62 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max:173 ( 88%)
HR avg:144 ( 73%)
Podjazdy:110 m
Kalorie: 1373 kcal

30.07 strzeszynek w tlenie

Piątek, 30 lipca 2010 · dodano: 30.07.2010 | Komentarze 1

dwie duze petle strzeszynek + kiekrz wraz z tragicznym dojazdem przez miasto. nie zaduzo dzis jadlem i troche brakowalo mocy, po 30km jednak krecilo sie bardzo dobrze. dzis bardzo rowno w granicach 160bpm, raz zboczylem na konna sciezke w piasku i tam tetno troche skoczylo.

z absurdow na trasie, droge zajechal mi koles z wiolonczela na plecach ;)
samopoczucie: 5
strefa: 2
wysilek: 5
Kategoria Pulsometr, Trening


Dane wyjazdu:
11.90 km 11.10 km teren
00:29 h 24.62 km/h:
Maks. pr.:41.80 km/h
Temperatura:23.0
HR max:175 ( 89%)
HR avg:146 ( 74%)
Podjazdy:420 m
Kalorie: 405 kcal

26.07 interwalki

Poniedziałek, 26 lipca 2010 · dodano: 26.07.2010 | Komentarze 0

krecenie po lasku marcelinskim, 10wjazdow raz z jednej raz z drugiej strony, naprzemian w siodle i na pedalach. pozniej petelki 1,1km wraz z podjazdem na pedalach.
jezdzi sie dosc ciezko

samopoczucie: 5
strefa: 2
wysilek: 5
Kategoria Pulsometr, Trening


Dane wyjazdu:
68.80 km 35.60 km teren
02:27 h 28.08 km/h:
Maks. pr.:38.50 km/h
Temperatura:24.0
HR max:171 ( 87%)
HR avg:141 ( 72%)
Podjazdy:210 m
Kalorie: 1985 kcal

25.07 tlenik

Niedziela, 25 lipca 2010 · dodano: 25.07.2010 | Komentarze 1

dzisiaj tlenowo prawie 70km, po powrocie do domu proboje zczytac detale z pulsometru i...nie moge go wlaczyc wtf. wyjalem baterie wlazylem od nowa a na ekranie wyswietlaja mi sie wszytskie znaki. zajme sie nim wieczorem.

koleczko wokol strzeszynka, kolo mostku zwalone drzewo, jest okazja aby troche poskakac ;) dalej wokol kiekrza ale tym razem w okolicach rowu melioracyjnego jade w lewo asfaltem. caly czas prosto, po drodze mijam fajne ruiny w zlotnikach kolejno lagiewniki oraz biedrusko. przez grube 11km zero samochodow :>
bedac w okolicach biedruska stwierdzilem ze odwiedze poligon, juz dawno mnie tam nie bylo. z poczatku super szutr, pozniej troche kamieni oraz ubitej ziemi, a po jakichs 8km gdy juz nie za bardzo chcialo mi sie zawracac zaczely sie kaluze, z poczatku niewielkie pozniej male stawy glebokie ponad oske. mokry po pas z blotem wciskajacym sie wszedzie, wracam juz tylko asfaltem do poznania.
wiatr niesamowity, temperatura i wilgotnosc powietrza idealna nic tylko jezdzic. mam nadzieje ze pulsometr bedzie nadal dzialal.

*edit pulsometr dziala - rozlozylem na czesci zostawilem na biurku skrecilem i jest ok*

samopoczucie: 5
strefa: 2
wysilek: 6
Kategoria Pulsometr, Trening


Dane wyjazdu:
60.60 km 46.00 km teren
02:46 h 21.90 km/h:
Maks. pr.:65.90 km/h
Temperatura:34.0
HR max:175 ( 89%)
HR avg:133 ( 68%)
Podjazdy:420 m
Kalorie: 1997 kcal

21.07 "objazd" trasy maratonu w Hermanowie

Czwartek, 22 lipca 2010 · dodano: 22.07.2010 | Komentarze 2

zadzwonil dzisiaj Rodman z propozycja nie do odrzucenia, objazd trasy w hermanowie, odczytalem to jako "znam ta trase i moge cie na nia zabrac" - jakze nietrafne bylo to pierwsze skojarzenie ;)
miejsce startu odnalezione dla odmiany bez problemow, w sumie swietna miejscowka, koniki, kuce, chyba nawet jakies zoo i duuzo terenu.
jako batony regeneracyjne, tym razem sliwki w czekoladzie made by Rodman. super sprawa, polecam :>
pierwsze 8km to krecenie w okolicznym lasku i wracanie nonstop do tej samej jezdni ;) za czwartym razem udalo sie wbic w bardziej obiecujaca trase, po pewnym czasie w poprzek drogi zaczely pojawiac sie coraz wieksze drzewa, az do tego Jednego - jak dostane foty pokaze o co mi chodzi ;>
naprawde duzo piasku, w tym takiego glebokiego miekkiego puchu, RK 2,0 z tylu nie bardzo sobie z nim radzil, kolo strasznie tanczylo, raz udalo mi sie ladnie zakopac, z niemalymi problemami udalo mi sie ruszyc. po drodze zaliczylismy ze dwa bardzo lagodne zjazdy, jazda na skraju pola, przebijanie sie przez sciezki z 1,5m jezynami i w koncu po dotarciu do "sciezynki" calkowicie zarosnietej wysoka trawa ruszylismy w kierunku zdaje sie ze Raszewa, gdzie podobno nie sposob sie zgubic ;>
przy okazji podjazd polem i piachem pod lysa gore, oraz zjazd w roju szalonych gzow, przed dobre 2km za kazdym z nas lecialo z 20-30 szalonych gzow, chwila postoju w takich warunkach skonczyla by sie fatalnie.
jakas chwile pozniej zblizajacy sie zmierzch z czerwona luna odbijajaca sie w asfalcie ladny widok.
sporo jazdy asfaltem, kilka fajnych podjazdow w tym jeden, na ktorym zachcialo nam sie powalczyc o koszulke w czerwone grochy ;) poczatek byl ok, wysokie tempo u podnoza podjazdu, zaczalem przygotowac sie do zabojczego ataku i gdy w pewnym momencie zaczalem budowac wyzsza kadencja na lzejszym przelozeniu przygotowujac sie do redukcji i ataku, rodman powoli potem coraz szybciej zaczal uciekac, mala namiastka TDF, odposcilem kolo na na 0,5m pozniej gdy chcialem w powrocic do poprzedniego przelozenia i kadencji byl juz 2m przede mna, szarpnalem juz na niskim przelozeniu zredukowalem odstep do 1m, a rodman juz jechal swoim tempem. fajna sprawa gdy ktos uprzedzi atak nawet o 1sekunde = totalne zaskoczenie nie do odrobienia :>
po drodze jeszcze bicie lokalnego rekordu szybkosci x2, pozniej troche przyspieszylismy gdy peleton z leader klasyfikacji mlodziezowej zaczal sie do nas zblizac (Pani z bulkami w bialej koszulce ;>).
nie wiem w ilu procentach pokryl sie nas objazd z trasa, niemniej jednak spodziewam sie na samym maratonie, pewnych trudnosci zwiazanych z:
- oznaczniem trasy /sporo ostrych zakretow w srodku niczego/
- masy mialkiego piachu
- jazdy przez krzaki, laki i jezyny /duzo klimatow ala polczyn-zdroj/
- wszedobylskie robactwo + gzy
- pnacza, jerzyny i inne patyki w napedzie
- calkiem mozliwe ze beda "techniczne" fragmenty /jak dostane foty pokaze o co chodzi ;>/
- trasa zapowiada sie bardzo plaska, nieliczne interwaly, wszedobylski piasek skutecznie jednak beda wplywac na srednia.

wczoraj pogralem sporo w pilke, i mimo tego ze nie czulem jakiegos specjalnego zmeczenia, strasznie ciezko mi sie krecilo, z trudem wychodzilem ponad 2 strefe, i to tylko na dluzszych podjazdach. jednak do jazdy tlenowej w sam raz.

strefa: 1
wysilek: 7
samopoczucie: 5

Dane wyjazdu:
50.00 km 41.70 km teren
02:01 h 24.79 km/h:
Maks. pr.:53.10 km/h
Temperatura:18.0
HR max:186 ( 95%)
HR avg:171 ( 87%)
Podjazdy:647 m
Kalorie: 2207 kcal

18.07 Skoda "Popelina" Maraton w Gnieznie

Niedziela, 18 lipca 2010 · dodano: 18.07.2010 | Komentarze 8

***znowu "super" bikestats.pl wcielo mi wpis podczas proby zapisu, moze jakis lebski admin zajmie sie tym, zamiast uskuteczniac taka popelina na wydawaloby sie duzym vortalu...***

na dzien dobry zaspalem jakas godzinke, szybko sie jednak ogarnalem, na sniadanie makaron z brokulami. zebralem sprzet i w droge, dojazd w niecala godzine.
od rana jednak lalo, temperatura w granicach 20stopni, przyzwyczajony do 30 kilku stopniu normalnie marzlem. od Miga szybciorem zabralem numer i chipa (na kostke wtf!). kolejna godzine przesiadzialem w samochodzie ogrzewajac sie i sluchajac trojki.
ustawilem sie gdzie w polowie sektora, po krotkiej chwili dolaczyl do mnie Rodman z ogolona jedna lyda ;) 3 minuty przed startem poczulem nieodparta potrzebe, pobieglem w poprzek rynku i oznaczylem kilka kublow na smieci, po czym z powrotem do sektora w kilka sekund przed startem.
tzw. starty ostre zawsze mnie irytuja, nie bylo inaczej i tym razem. podczas petli po miescie, jakis samochod wbil sie w peleton, fuksem lewa strona uniknela czolowki...inni znowu maksiarze spowodowali krakse 600m za rynkiem, wyprzedzajac chodnikami.
po starcie ostrym widzialem jakies 20kilka osob z samego czuba tempo jak zwykle mocne. blotko na trasie nie bylo jakies powalajace, i musze przyznac jestem nawet zadowolony z race kingow, jechalo sie na prawde dobrze, troche lapaly bloto, ale pozniej zwykle mozna je bylo oczyscic w trawie badz zwirze. na 6km doszedl mnie Rodman, i dalej gdzies pomknal. a ja zaczalem systematycznie przeskakiwac z jednej grupki do drugiej.
na otwartej przestrzeni probowalem zawsze zalapac sie na jakis pociag, wialo straszliwie, na 10km przestalo mi byc zimno, przestalem rowniez zwracac uwagi na piasek w oczach - zostawile okulary w domu ;)
wiekszosc podjazdow udawalo sie robic z blaciku, zjazdow raczej nie bylo, oprocz jednego nawet korzenistego, na ktorym zaliczylem glebe unikajac wbicia sie w kolesia ktory akura wrocil na trase w momencie gdy go mijalem ... coz sa i tacy.
zenujacy bufet na rozjezdzie mini, mega/giga kubki z woda...porwalem kubek wlasciwie nie wiem po co, chyba z przyzwyczajenia. po rozjezdzie to juz jedna wielka szopka jesli chodzi o oznaczenia trasy. doszedlem wiekszy pociag z 11 ludzi, wdrapalem sie do czuba i wiozlem sie bezczelnie na czwartek pozycji przez pare km, ladna srednia 30 i wiecej w terenie, pozniej jednak zaczelo tempo troche siadac. dalem dluga zmiane i nie zauwazylem jakies smiesznego skretu, wbilem prawie 100m w prosta z glebokim piachem - po hamplac i powrot wlascie w trupa, dogonilem pociag ale przez kolejne 2kilometry dochodzilem do siebie po gonieniu na pedalach, wyprzedzilem jakies 15osob, tetno 5b przez prawie 2minuty. pozniej kolejna trasa w lesie, gdzie jak sie okazala jakis skurwysyn pozmienial oznaczenia i czesc usunal, wjechalismy juz troche wiekszym peletenie jakies 17osob 300m w las, po czym znowu hamuje i mowie "tedy nikt nie jechal" - ale bylem pewien ze tak wlasnie wskazywal drogowskaz...w drodze powrotnej zbieramy kolejne 20 osob (w szczytowym momencie jest nas ze 40), nie wiem czy to akurat moja grupa ale mniej wiecej tak to wygladalo :> fota z za pozwoleniem (mam nadzieje ;>) http://tomicki.bikestats.pl/

i zaczyna sie prawie 3km bladzenie, zero oznaczen. drzemy sie do okolicznych ludzi (dobrze ze byly jakies chalupy) czy jechali tedy jacyz kolarze, okazuje sie ze tak. po na samym koncu jakis dziadek kieruje nas w koncu na trase, w peletonie slysze wlasciwie same "ku**y" w sensie przeklenstwa :>
nie ukrywam ze mega mnie to wkurzylo, sporo pozycji open i samej kategorii stracilem wlasnie z tego powodu ;/
od 40km, czuje coraz wieksza moc, po drodze zjadlem 2 sliwki w czekoladzie od Rodmana ;>
im blizej Gniezna tym wiecej wstazek, strzalek nie mniej jednak nic nie zatrze wrazenia po wczesniejszej wtopie - na mecie ludzie sie smieja ze prowadzacy koles na motorze tez pogubil trase.
w tym miejscu chcialbym rowniez zwrocic uwage na lokalna grupe kolarska z gniezna, wspolorganiztorow maratonu, ktorzy w pedalski sposob skracali sobie trase, 2 typow przyuwazylem gdy nagle wylonili sie z krzakow i jakby nigdy nic jechali sobie dalej...
w zeszlym roku trasa bylo o wiele bardziej ciekawsza, w tym roku poprowadzili ja znacznie dalej od jeziora - wiecej asfaltow, mniej podjazdow, praktycznie bez zjazdow. sporo jazdy w peletonie (co czasem jest nawet fajne).
15km jechalem z jakims mlodym gosciem, dajac mu dlugie zmiany, jechalo sie naprawde fajnie.
pod koniec dogonilem kolege z Agro, przyjechal 10sek przede mna ;> Generalnie mnostwo koszulek z Agro, fajny widok :)

ostatecznie biorac pod uwage dwa epizody zwiazane z nadlozniem drogi, wynik calkiem ok, znaczna poprawa w stosunku do zeszlego roku. dodatkowo jazda super wydolnosciowa podobalo mi sie, nie bylo zadnych sensacji odcinania pradu
itp, realnie patrzac mysle ze wynik lepszy nawet o 7minut byl w zasiegu reki.
(na drugim pomiarze bylem 5 w kategorii, pozniej zaczelo sie bladzenie, zatrzymywanie szukanie drogi).
podczas bladzenia dalem mega mocna zmiane, i dobrze ze po jakims czasie zaczely sie single tracki, dosc mocno zaczalem sie palic biorac caly wiatr na twarz, bardzo mi zalezalo zeby odrobic ile tylko mozna, a ludzie nie za bardzo kwapili sie do pociagniecia, caly czas wkurzeni na organizatora.

generalnie jesli ta impreza bedzie szla w tym kierunku, to byl to moj ostatni wystep na niej, szkoda nerwow. nie rozumiem rowniez dlaczego zrezygnowali z objazdu jeziora tym zajebistym trackiem. zalaczam rowniez szczere wyrazy pogardy dla gnieznienskiego klubu kolarskiego - oby tak dalej, w Pekinie napewno czekaja na takich jak wy.

na zakoncznie mily akcent, tour de france na plazmie u Rodman'a ;)

MEGA
numer 384
open 48/120
M3 - 10/34
oficjalny pomiar: 2:02:42 strata strata do leadera 0:17:17
wysilek: 7
strefa 5a

Dane wyjazdu:
21.20 km 12.50 km teren
h km/h:
Maks. pr.:34.40 km/h
Temperatura:33.0
HR max:169 ( 86%)
HR avg:124 ( 63%)
Podjazdy:980 m
Kalorie: 779 kcal

14.07 podjazdowo + wypadkowo

Środa, 14 lipca 2010 · dodano: 14.07.2010 | Komentarze 3

dzisiaj troche podjazdow na cytadeli. ale nim dotarlem do cytadeli trzeba bylo przedrzec sie przez miasto...
na wysokosci jerzyc od strony grunwaldzkiej jest skrzyzowanie, swiatla niestety zlapaly mnie juz za przejsciem dla pieszych, pas do lewoskretu mial zielone, ja zamierzalem jechac na wprost. przeczekalem wszystkich z lewoskretu, gdy juz mieli pomaranczowe chcialem, skoczyc na wprost - podjechala jednak jakas suka FSU 9W(nie pamietam dwoch ostatnich cyfr) i zatrzymala sie (wlasnie dostala czerwone) nawiazalem kontakt wzrokowy, mysle na czerwonym chyba nie ruszy...i centralnie sie wpierdolila we mnie...moglbym przysiac ze zrobila to specjalnie...udalo mi sie tylko wypiac i odskoczyc od roweru. przekulalem sie po jezdni, zderzakiem przyjebala w moja rure podsiodlowa - gdzie jeszcze kilka sekund temu byla moja noga. lancuch spadl, nie wiedzialem jednak w jakim stanie bylo tylnie kolo ani przerzutka ktora sie dziwnie wygiela. ze stoickim spokojem - troche sie zdziwilem ze stac mnie na taki gest. staralem sie zapamietac numer rejestracyjny, po czym zaczalem szukac telefonu aby dzwonic na policje. po jakims czasie wychodzi glupia pizda z samochodu i drze sie jak jezdze...nic nie odpowiedzialem tylko staralem sie rozedrganymi palcami wybrac numer na policje. po czym glupia kurw** spierdolila, a ja w tym wszystkim zapomnialem dwa ostatnie znaki numeru rejestracyjnego...stalem jeszcze chwile nie wiedzac za bardzo co sie stalo, po chwili zorientowalem sie ze stoje na srodku skrzyzowania blokujac ruch...
zszedlem na chodnik, jakis gosc powiedzial ze tu nie daleko jest patrol policji...ch** z tego skoro nie zapamietalem numeru rejestracyjnego. rowerowi nic sie nie stalo, chociaz mam dziwne wrazenie ze przedni hamulec pozniej lapie ;/
nic to, jade dalej, dodajac +10 do nienawisci jazdy asfaltami. dojechalem w koncu do cytadeli i "slynnego" amfiteatru, nieslawny podjazd mozna zrobic jedna z dwoch sciezek oddalonych od siebie w porywach do 2m. do tego z lewej podchodzilem 8 razy z rzedu, 5 razy dojezdzalem gdzie do 3/5 do sekcji z korzeniami na wierzchu, rzeczywiscie przednie kolko odrywa sie dosc latwo ;) od 6 i 7 podjechalem omijajac korzenie skrajem z prawej za 8 razem sprobowalem je objechac z lewej co skonczylo sie prawie stoczeniem po zlebie z lewej strony ;)
podjazd z prawej strony banalny, pilnowac trzeba tylko kierunku i aby kolko sie nie odrywalo, zrobilem go 7 razy, po czym zaczalem objezdzac wszelkie sciezki w polu widzenia.
fajny teren krotkie dosc strome podjazdy takie jak lubie. pokrecilem tak z 6km, wynajdujac coraz to lepsze fragmenty. kolejne 20min to cwiczenie elementow technicznych, stanie w bezruchu, jazda na jednym kole bunny hop, i slide'y. na zakonczenie jeszcze dwa razy podjazd amfiteatru prawa sciezka i powrot do domu.
jazda totalnie lightowa, mysle ze moc powoli wraca.

w domu zobaczylem siniak na prawej lydzie, jednak zdazyla mnie su*a zawadzic zderzakiem, troszke obtarta kostka.

strefa: 1
wysilek: 4
samopoczucie: 4
Kategoria Pulsometr, Trening


Dane wyjazdu:
39.10 km 12.30 km teren
h km/h:
Maks. pr.:36.50 km/h
Temperatura:36.0
HR max:158 ( 81%)
HR avg:112 ( 57%)
Podjazdy: 40 m
Kalorie: 847 kcal

12.07 rozjazd

Poniedziałek, 12 lipca 2010 · dodano: 12.07.2010 | Komentarze 4

dzisiaj rozjazd regeneracyjny w towarzystwie Kamila, ostatni raz razem zrobilismy traske z rok temu.
do jeziora jaroslawieckiego, rundka wokol i spowrotem asfaltem. nie zdazylem naoliwic lancucha po wczorajszym i pieknie skrzypial ;)

wyjechalismy kolo 19:00 a i tak grzeje niesamowicie masakra. po przyjezdzie zabralem sie za przekladanie przedniej opony, o dziwo mleczko caly czas plynne :)


samopoczucie: 5
strefa: 1
wysilek: 4

Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

18.07 Maraton Skoda - Gniezno

Poniedziałek, 12 lipca 2010 · dodano: 12.07.2010 | Komentarze 0

ktos sie wybiera na ten maraton? jakby co mozna pojechac moim samochodem, spokojnie moge zabrac 4osoby i 3 rowery :)

trasa mega plaska, ale bardzo fajna bylem w zeszlym roku.
Kategoria Różne


Dane wyjazdu:
56.80 km 50.30 km teren
02:54 h 19.59 km/h:
Maks. pr.:47.90 km/h
Temperatura:35.0
HR max:189 ( 96%)
HR avg:169 ( 86%)
Podjazdy:1680 m
Kalorie: 3104 kcal

11.07 Połczyn-Zdrój Maraton

Niedziela, 11 lipca 2010 · dodano: 11.07.2010 | Komentarze 4

zapowiadal sie straszny upal, pobodka kolo piatej Magda wyrazila chec (o dziwo) wybrac sie na maraton. tym razem w podroz ruszam z Mafia. Po malzm bladzeniu i prawie godzinnym bladzeniu ruszamy na trase. wszyscy wala nad morze ruch bardzo duzy. w okolicach 07:00 jest juz 30stopni!
dzien przed maratonem hektolitry plynow, makaron i pomidory ;) w samochodzie obalam 1l yerba mate - piekna sprawa.
w granicach 09:00 docieramy do polczyna, jest juz 33stopnie, przed szkola redaktor Kurek wylapuje z listy mistrzow europy w kajakach, kolarzy z minionych dekad, standard ;)
podczas rejestracji szopka, okazuje sie ze trzeba wplacic kaucje za chip'a - a nie bylo o tym mowy w regulaminie. dodatkowo niejaki gogolewski robi awanture podczas wydawania numerkow, biedna pani wydaje sie byc oniesmielona prostakiem ktory robi z siebie nie wiadomo kogo...
w koncu odpbieram numer startowy i chipa oraz...zestaw startowy kubek + 2x0,5 Polczynianke :)
chwile pozniej czerwono na parkingu, mnostwo ludzi z Agro Team'u.
na starcie spodziewalem sie 300ludzi a staruje jakies 140 jak sadze. zdecydowana wiekszosc dystans mini.
dzien wczesniej przegladalem profil, i lekkie zdziwienie skad oni maja takie gorki?

...a jednak troche maja.
po rundzie honorowej 15minut stania w 35stopniach celsjusza, na trase wzialem jeden bidon, ale w zoladku ze 2l plynow.
po starcie delikatnie po asfalcie standardowo pod 40km/h. i od razy 3podjazdy w stylu XC, na drugim garbie ludzie juz nie daja rady i zsiadaja z rowerow, widze jak ucieka czolowka, wkurzylem sie rama na bark i podbiegam, mijajac scierniskiem. 3 garbik podjechany bez niespodzianek.
po 3 garbie zjazd i mega niespodzianka, wjazd w las i super single track w poprzek zbocza, trzeba przyznac nachylenie moglo sprawic troche klopotow przy manewrowaniu miedzy drzewami, co jakis czas maly wawozik z rzeczka, korzenie itp, duzo ludzi znowu prowadzi rower ciezko sie wyprzedza. w koncu zwirowy podjazd, o dziwo bardzo dobrze mi sie kreci na srednie tarczy, tetno jak zaczarowane niechce zejsc ponizej 180, powiedzialem sobie ze tym razem bardziej zaufam organizmowi niz pulsometrowi, wiem ze zbyt dlugo z taka srednia nie pociagne a jednak robie w tetnie ponad 180 prawie 15km, pozniej juz staram sie uspokoic.
trasa mega zarosnieta, jazda w wysokiej trawie, koleinami, kocimi lbami, piaskiem i czego tylko dusza zapragnie. nawet bloto sie znalazlo (sic!). gdzies do 35km jeszcze co jakis czas udaje sie dojsc do zawodnikow z przodu pozniej jednak roznice sa zbyt duze, jade praktycznie sam. na kazdym "bufecie" zatrzymuje sie laduje bidon do pelna dwa kubki na plecy, 3 do gardla pomarancza i w droge. na pewnym podjezdzie dochodzi mnie Gosia jadaca Giga, na podjazdach robi mnie jak chce, staram sie trzymac kolo. przez kilka km trzymam kolo i udaje mi sie naprawde odpoczac, zjazdy i plaskie fragmenty ida mi znacznie lepiej. w pewnym momencie musze sie zatrzymac za...potrzeba ;) troche za duzo jednak wypilem. nerwowo odrabiam strate i jedziemy az do rozjazdu mega/giga. Podziwiam wytrawalosc ostatecznie kolezanka staje na podium :)
trasa miejscami fatalnie oznaczona i w koncu staje sie, gubie trase docieram do miejsca w ktorym juz bylem, wtf! pytam sie goscia ktory akurat stoi na rozjedzie
"jak to mozliwe ze znowu tu jestem, przeciez nie mialo byc petli?"
okazuje sie ze gosc ktory zabezpiecza trase nie za bardzo wie jak trasa jest poprowwadzona, wkurzony wracam okazuje sie nie musze nadrabiac zbyt wiele jakies 1,5km, oznaczenia szlaku co prawda sa widoczne ale dosc gleboko w lesie, nie zauwazylem wczesniej. staram sie nadrobic stracony czas ale pojawia sie kolejny zwirowy podjazd.
po jakims czasie slysze trzask, galezi po prawej stronie i centralnie 20m przede mna na droge wpada dorodny jelen z zajebistymi lopatami :) nie ukrywam ze nie za bardzo wiem co robic, poprzez strate 1,5km w oddali za mna widze jakis kolarzy, przez chwile mierze sie z jelonkiem spojrzeniami (wyglada na nie mniej zaskoczonego niz ja ;) po czym czmycha spowrotem do lasu, w miejscu z ktorego sie wylonil ;)
od 40km mozna przycisnac staram sie przyspieszac na kazdej prostej, a zjazdy pokonywac oszczedzajac haulce ostatnie 15km, jade totalnie sam. generalnie na trasie pustki.
po drodze miliony galezi wkrecajace sie w szprychy tylnia przerzutke, raz centralnie zmielilem w tylnim kole galaz grubosci palca, z 24szprychami i jakimis "odwazonymi" sztukami, zapewne reszte maratonu pokonalbym z buta.
ze startu jestem nawet zadowolny mysle ze moglbym urwac jeszcze z 4minuty w zwiazku z nadlozeniem drogi, gdybym rowniez niefortunnie nie utknal na 2 garbie zapewne rowniez byloby lepiej.
rzeczywiscie technicznych kawalkow ciezko byloby sie doliczyc, jednak totalnie rozwalona nawierzchnia dawala w kosc.

dostalem dyplom oraz fajny medal, pierwszy raz w zasiegu pudla :) a moglo byc znacznie lepiej.
dodatkowo w tomboli wygralem detke, ktora udalo mi sie wymienic na miod, od kolegi z team'u ;)
po maratonie spotkalem Rodman'a i Hulaj'a ktorzy rowniez zalapali sie w rejony pudla.
po przyjezdzie na mete zamienilem kilka slow ze slawetnym redaktorem, na michalkach jest szansa ze doczekam sie zapowiedzi ;)))
za rok wybiore sie na bank jeszcze raz.
(powinienem byc ujety na kilku zdjeciach, jak tylko zostana opublikowane dodam je)

samopoczucie: 5
zmecznie: 8
strefa: 4

przewyzszenie 1680m

open 15
M3(6)
czas oficjalny 2:55:06

Dane wyjazdu:
34.70 km 11.30 km teren
01:11 h 29.32 km/h:
Maks. pr.:40.90 km/h
Temperatura:28.0
HR max:136 ( 69%)
HR avg:170 ( 87%)
Podjazdy: 40 m
Kalorie: 996 kcal

09.07 tlen

Piątek, 9 lipca 2010 · dodano: 09.07.2010 | Komentarze 0

dzisiaj praktycznie sam asfalt. w ramach lekkiego krecenia postanowilem zrobic niezbyt dluga petelke. po drodze epizod z tramwajem, bylo blisko troche mnie zaskoczyl gdy okazalo sie ze tramwaj jednak zjezdza do zajezdni.
kolejny etap to polne drogi do rosnowka, po drodze spotkalem goscia z pieknym malamutem, zatrzymalem sie na pol godzinki i wypytalem co i jak ;)
pozniej juz asfalt i wjechalem ponownie do poznania od strony gorczyna.

samopoczucie: 5
strefa: 1
wysilek: 5