Info
Ten blog rowerowy prowadzi DunPeal z miasta Poznań. Mam przejechane 6689.58 kilometrów w tym 4097.30 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.55 km/h.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2012, Marzec1 - 7
- 2011, Wrzesień1 - 3
- 2011, Sierpień14 - 17
- 2011, Lipiec6 - 7
- 2011, Czerwiec2 - 2
- 2011, Maj2 - 3
- 2011, Kwiecień3 - 5
- 2011, Marzec4 - 13
- 2010, Wrzesień10 - 44
- 2010, Sierpień7 - 23
- 2010, Lipiec15 - 37
- 2010, Czerwiec16 - 40
- 2010, Maj15 - 50
- 2010, Kwiecień12 - 23
- 2010, Marzec3 - 6
- 2010, Luty1 - 4
- 2010, Styczeń5 - 25
- 2009, Grudzień4 - 0
- 2009, Listopad3 - 2
- 2009, Październik13 - 20
- 2009, Wrzesień25 - 70
- 2009, Sierpień13 - 37
- 2009, Lipiec13 - 8
- 2009, Czerwiec11 - 9
- 2009, Maj24 - 2
- 2009, Kwiecień10 - 1
- 2009, Marzec3 - 0
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
wyscig kolarski
Wtorek, 22 marca 2011 · dodano: 22.03.2011 | Komentarze 1
Wyścig kolarski...Zapierdalają...
Pedałują jak popierdoleni z górki...
A tu nagle na trasie wielka plama ojeju niewiadomego pochodzenia...
Rusek wyjeżdżający zza zakrętu z gromkin okrzykiem pędzi na spotkanie matuszki ziemi. Niemiec atakuje kierownice roweru, bierze szturmem i przelatuje nad nią i po krótkiej solidnej walce grzmoci o ziemie.
Anglik ze stoickim spokojem flegmatycznie zsuwa się ze swojego roweru i zajmuje pozycje horyzontalną pod kołami swojego bicykla, następnie francuz jak na prawdziwego kochanka przystało, chwilę balansuje wyprostowany po czym pada brzuchem na wyczekującą go tęsknie ulice. Wszyscy dają pokaz prawdziwej sportowej determinacji, walki i fantazji, tylko Polak wyjeżdżający jako jeden z ostatnich wziął i się SIARCZYSCIE WYPIERDOLIŁ jak nalezy!!!
Kategoria Różne
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
22.03 serwis
Wtorek, 22 marca 2011 · dodano: 22.03.2011 | Komentarze 1
wlasnie wracam od Rybczynskich, cala przyjemnosc z amorem kosztowala mnie 292pln...masakra.w sumie nawet zuzytych uszczelek nie zobaczylem ;> mam nadzieje ze cala impreza warta zachodu. przedemna wymiana pancerzy i linek, zalanie obu kol i gruntowne mycie/smarowanie. jeszcze jeden dzien L4, wiec nie powinno byc problemow z czasem ;>
Kategoria Różne
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
16.03 W poszukiwaniu serwisu
Środa, 16 marca 2011 · dodano: 16.03.2011 | Komentarze 5
powoli czas przesiasc sie na dwa kolka ;) po wielu bojach ostatecznie nie udalo mi sie znalesc serwisu, ktory w przyzwoitym czasie zrobilby mi kompleksowy przeglad roweru. jedynie u rybczynskich udalo mi sie zostawic amor, w piatek odbior i pierwsze jazdy :)w kwietniu w czasie Dolska i Murowanej Gosliny bede jeszcze na posezonowym wypadzie na narty, pozniej juz regularne starty.
cala zima ostro przepracowana na lodowisku, zobaczymy jakie beda efekty :)
Kategoria Różne
Dane wyjazdu:
57.10 km
39.60 km teren
02:39 h
21.55 km/h:
Maks. pr.:60.60 km/h
Temperatura:14.0
HR max:171 ( 87%)
HR avg:130 ( 66%)
Podjazdy:1370 m
Kalorie: 1649 kcal
19.09 Debica
Niedziela, 26 września 2010 · dodano: 26.09.2010 | Komentarze 9
dzisiaj krecenie po okolicach rodzinnej debicy. na dzien dobry podjazd pod stasiowke, wjazd w las i dalej pod gorke. mialo byc sucho jednak po pierwszych 10km rower caly upierdzielony.wjazd na okoliczne wzgorza rozjezdzonymi przez traktory polnymi sciezkami rowniez dal nam nieco w kosc. pewnych wrazen dostarczylo rowniez mijanie na pelnej wixie krow stojacych w poprzek drogi ;)
Brat z ktorym postanowilem sie wybrac niestety opadl zupelnie z sil po zaledwie godzinie jazdy, sila rzeczy musielismy sporo zwolnic. mimo wszystko warto bylo odwiedzic znajome gorki.
widok z pobliskiego wzgorza z krzyzem na najblizsza okolice.
jeden ze swoiskich widokow, ktorymi bylismy raczeni podczas przejazdow przez pola
w drodze powrotnej zaliczylismy sporo asfaltowych podjazdow, nie za dlugich ale za to o sporym przewyzszeniu :)
strefa: < 1
zmeczenie: 4
Kategoria Pulsometr, Regeneracja, w towarzystwie
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
23.09 RIP
Czwartek, 23 września 2010 · dodano: 23.09.2010 | Komentarze 2
dzisiejszego popoludnia moja koszulka bikestats dokonala zywota. niestety niefortunnie zostawiona na ziemi, stala sie obiektem zainteresowania moje psiaka, ponizej efekt 3minutowe zabawy. Kategoria Różne
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
15.09 Piesza wycieczka
Środa, 15 września 2010 · dodano: 23.09.2010 | Komentarze 2
dzisiaj czas na piesza wycieczke. z psiakiem i dziewucha, kierunek czarna gora. patrzac na mape stwierdzilem ze fajnie bedzie przejsc sie pod wyciagiem. co prawda nie dalo sie zbytnio isc w linii prostej, nie mniej jednak to i tak najkrotsza droga, troche hardcorowo szczegolnie wsrod borowszczyzny, sporo rozpadlin, loznych glazow.nie mniej jednak nie obylo sie bez akcentu rowerowego - stad ten wpis. znalazlem fajna trase DH ladnie oznaczona, szkoda ze wczesniej jej nie widzialem, napewno bym sie skusil, troche straszyly 1,5m dropy, i 2m hopki. nie mniej jednak wszystko do porobienia nie takie rzeczy sie robilo ":)
niestety wszystkie foty trasy nie zapisaly sie jakims cudem, jedyna neutralna jaka moge pokazac swiatu prezentuje ponizej :>
Kategoria Różne
Dane wyjazdu:
48.70 km
41.30 km teren
03:52 h
12.59 km/h:
Maks. pr.:59.20 km/h
Temperatura:12.0
HR max:167 ( 85%)
HR avg:132 ( 67%)
Podjazdy:1820 m
Kalorie: 2356 kcal
14.09 Masyw Snieznika
Wtorek, 14 września 2010 · dodano: 20.09.2010 | Komentarze 11
Jako ze prognoza na pozostala czesc tygodnia przewiduje deszcz, dzis tak naprawde jedyny dzien kiedy prawdopodobnie będę mogl pokrecic cos wiecej. Na dzien dobry 2,9km podjazdu asfaltem, 110m przewyzszenia, troche zimno, ale nie jest zle. Po drodze pierwsza fota, rower na tle drzewka w poblizu szczytu, przeleczy puchaczowka 860m npm.Chcialem pojecham czerwonym pieszym szlakiem na Snieznik, nie widze jednak zadnych oznaczen ;/ pojechalem wiec niebieskim szlakiem, az do skrzyzowania z zielonym szlakiem kolejne 60m przewyzszenia. Wbitka na zielony pieszy szlak, z czego jakis 1km musialem ciagnac z buta.
Kolejne 110m przewyzszenia, z zielonego pieszego wbijam na maly ring, zielonym rowerowym. Zajebista trasa.
Po jakims czasie dojezdzam w koncu do skrzyzowania z czerwonym pieszym, i jakzeby inaczej kolejne 80m przewyzszenia. Na czerwonym pieszym zajebiste widoki, i pierwszy niewielki zjazd w lekkim terenie.
Lacznie robie kolejne 110m przewyzszenia, oraz fajny podjazd pod schroniska, znany mi z zeszlego roku po wycieczce z wojtasem, dosc szybko zrobione kolejne 60m przewyzszenia. W samym schronisku, wciagam gofra z dzemem i herbate ;)
W tle zdaje się ze czarna Gora.
Przypomnial mi się zjazd pod chroniskiem czerwonym szlakiem az do miedzygorza, ludzie się nim zachwycali po maratonie. Mi jakos specjalnie nie zapadl w pamiec, wydaje mi się trasa maratonu prowadzona była tylko nie wielkim fragmentem, a szkoda…po jakis 200m robi się naprawde ciekawie, pierwszy drop jakies 140cm, widze z daleka ze skrot perspektywy za przeszkoda na trasie powaznie się zmienia, zbliza się zatem spory drop. Z mega problemem zeskakuje z niego, po skoku balans rowerem ale szczesliwie udaje się utrzymac na rowerze. Zaczyna delikatnie mzyc, i robi się slisko, w lecie ta trasa wyglada zupelnie inaczej.
Jade sobie dalej spokojnie bez szalenstw, jade niestety sam i w razie czeo nie będzie mnie miał kto zbierac. Po pewnej chwili mimo wszystko dociera do mnie znajomy bol dloni od hampli.
Dalej to już fajny singielek, z masa najrozniejszej masci kamieni, sredni spadek – miodzio. Co jakis czas jade nieoslonietym fragmentem, z jednej strony przepasc z drugiej sciana skalna – super widok, może nie widac tego dokladnie ale sciezka w tym miejscu ma jakies 50cm, dalej jakies 60m skarpa w dol
Dalej jade wytracajac caly czas z trudem zdobyta wysokosc, ponizej foto z fajnego mega kamienistego zjazdu. Po zejsciu z roweru okazuje się ze gdzies wyzej na kurwidolka spadl mi lancuch ;)
W pewnym momencie szlak niepostrzezenie, skreca w pod katem prosty w prawo, co ciekawe trasa jest również oznaczona dalej na wprost. Chwile rozwazam ten kierunek, jeśli się pomyle będę musial dralowac pod gore z buta po korzenia i kamerdolcach, zjazd jednak kusi. Decyduje się jednak na zjazd, nie darowalbym sobie takiej okazji, ponizsze zdjecie niestety nie oddaje stromizmy, była naprawde godna.
Chwile patrzylem z gory probojac wybrac sensowna trase przejazdu, stwierdzilem jednak ze i tak to się pewnie zmieni, stromizna była na tyle duza ze kazde zatrzymanie to albo OTB albo bolesne turlanie się na boku.
Te kilkaset metrow zjazdu dalo mi troszke popalic nie powiem, troche ekwibilistryki, cuda na przednim kole, balansowania po przewroconych balach i sliskich korzeniach to co lubie najbardziej
W tym miejscu jednak wycialem, nie zmiescilem się na luku i widzac zblizajaca się krakse, staralem się wychamowac na tyle ile mogle, po czym puscilem hamulce i kulturalnie przelecialem przez kierownice nad wystajacymi korzeniami.
Uploaded with ImageShack.usFota z drugiej strony, troche korzeni i fajny spadzik
Ponizej krociotki filmik, na którym co prawda nic nie widac, ale z uwagi na czas jaki mnie kosztowalo ustawienie aparatu w sensownej pozycji musze go zamiescic ;)
490 /soon/
Ponizej apogeum tego zjazdu, wystartowanie z miejsca praktycznie niemozliwe ;) nie ma jak wsiasc na rower, po starcie w poprzek stoku i zarzucenia przedniego kola w kierunku zjazdu, zjezdzam w dol na granicy OTB, tylek daleko za siodelkiem a i tak czuje ze tylnie kola sobie fruwa jak chce.
Chwile pozniej docieram do cywilizacji, z poltora km zjazd asfaltem do miedzygorza. Po chwili jazdy bez pedalowania. Docieram do centrum po czym, znowu wspinaczka niebieskim pieszym szlakiem na przelecz puchaczowke. Po drodze udaje mi się zabladzic, co prawda trawers na jakim wbilem wygladal mi znajomo (ostatnio z wojtasem wlasnie tedy dojezdzalismy do miedzygorza) wiedzialem jednak ze dalej zabladze ;)
Po jakims czasie odnajduje niebieski szlak, i jade dalej. Po jakichs 100m podjezdzanie robi się masakrycznie ciezkie.
Pcham rower kolejne 100m. pozniej daje się podjezdzac ale jest mega ciezko.
Chcac nie chcac peka kolejne 170m przewyzszenia na dystansie niespelna 2km. Pozniej już jest spoko, znowu pod goreczke ale znacznie szerzej, znowu kupa kamieni. Dopiero w tym momencie przypominam sobie ze jeszcze nie korzystalem z bidona ;) od razu obalam ¼ oraz oba snickersy ;) Dodatkowo wstawiam rower do swietnie zaopatrzonego zlobu.
Po drodze jeszcze klimatyczne zdjecie muchomorka.
…i jego kompanow.
Po jakims czasie trasa zamienia się w autostrade, zdaje się ze cywilizacja blisko.
Troche spoznionego blota, i prezentow od drwali
Zagadka: co wspolnego maja oba pojazdy?
Z przeleczy zjazd asfaltem, niestety leje dosc mocno, nie będzie wiec bicia rekordow predkosci.
Ponizej, jeden z argumentow który polaczony z wielka szybkoscia i ostrym zakretem daje w efekcie i przy dobrych wiatrach dlugie L4
Trasa swietna, jestem z siebie dumny ze nawet bardzo nie bladzilem. Jazda wlasciwie tlenowa, na podjazdach bez szalenstw grunt żeby wszystko co możliwe podjechac, zjazdy również lightowo. Troszke blota, kilka razy stres gdy np. przerzutka tylnia wyrwa piesc przegnitego drewna, z wystajacego pniaka na srodku trasy. Zimno i wietrzne, dodatkowo padajacy deszcze. Udalo mi się zmobilizowac i porobic kilka fotek ku potomnosci
strefa: 1
wysilek: 7
Dane wyjazdu:
68.50 km
62.50 km teren
03:22 h
20.35 km/h:
Maks. pr.:53.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max:192 ( 98%)
HR avg:164 ( 84%)
Podjazdy:680 m
Kalorie: 2487 kcal
12.09 Maraton Osieczna "Giga"
Niedziela, 12 września 2010 · dodano: 12.09.2010 | Komentarze 6
w osiecznej pojawilem sie troche po 9:30. po drodze tel. od wojtasa, nie bedzie chipow...nie wrozylo to dobrze dalszej imprezie.tak jeszcze nie jechalem ;) po zaopatrzeniu sie w kilka moreli + 2 zelki, ustawilem sie na starcie, blisko czola. stalem gdzies w 15-20rzedzie. od samego startu mocno do przodu, uformowal sie fajny pociag MTB Agro jakies 7 osob, jechalem sobie w nim jakis czas, potem jednak tempo wydalo mi sie zbyt wolne i pozegnalem kolegow, szczegolnie ze calosc towarzystwa jechala krotszy dystans.
na jednym z piaszczystych podjazdow, udaje mi sie przeskoczyc jakies 20zawodnikow, juz dawno mi sie tak dobrze nie cisnelo na podjazdach.
generalnie sporo piachu na szczescie wilgotnego wiec dalo sie osiagac sensowne predkosci, duzo krotkich podjazdow - tak jak lubie. na odcinku asfaltu chyba pobijam swoja zyciowke jesli chodzi o vmax na plaskim.
w malym pociagu ~5osob, za zakretem pojawia mi sie duza grupa jakies 15osob, pomyslalem jak ich dogonie bede ustawiony, atakuje z 3pozycji, mocna cisne na pedalach, patrze na licznik a tu 53 km/h. dwoch kolegow sie zerwalo ale nie dalo rady dojsc, jade jeszcze takim tepem ponad minute, po czym slabne...do gonionej grupki zostaje mi jakies 80m.
wiejacy wiatr i cisnienie bijace w bebenkach odbieraja mi resztki sil, po jakims czasie dogania mnie pociag ktory zgubilem (kolega prowadzacy wola no kolega mocny dzis ;) z malym przekasem), zbieram resztki sil i zalapuje sie na ostatni wagon, srednia troche wzrosla jada 36km/h. po jakims czasie znowu pociag slabnie, srednia spada do 31km/h i nie widac nikogo do zmiany. wten jeden z kolegow sie urywa, od razu lapie mu kolo, tuz przed wjazdem w las na lewo, doganiam duza grupe. duzo mnie zdrowia kosztowal ten sprint, przez kolejne 3km wioze sie w peletonie, nie wychylajac sie pilnujac swojej pozycji. pod koniec maratonu okolo 50km bede umierac wlasnie przez ten manewr.
gdy juz troche odpoczalem zaczynam mozolne wspinanie sie coraz wyzej, liczne single tracki nie ulatwiaja jednak zadania. na podjazdach udaje sie kilka osob lyknac, zjazdy w piachu rowniez daja okazje urwac kilka pozycji. jestem mega zadowolony ze sredniej i samopoczucia, jazda w granicach 30-33km/h generalnie nie sprawia mi wiekszych problemow. na 15km peka pierwszy zel, generalnie musze powiedziec ze jakiegos specjalnego kopa nie czuje, wiecej motywacji daje mi
maly lyk izotonika. na pierwszym bufecie lapie kubek wody i cisne dalej, co jakis robie "profilaktyczny" odpoczynek, na bardziej grzaskim terenie zbijam tetno na granice 4 strefy, gdy formuje sie jakis pociag w polu widzenia od razu staram sie na niego zalapac. jednak osoba przed toba motywuje najbardziej.
po drodze mijam swietne single tracki, krotkie podjazdy, i krotkie zjazdy dajace jednak troche frajdy :)
trasa generalnie bardzo latwa, mnogosc interwalow moze dac jednak w kosc. ~w okolicach 40km dojezdza wojtas, jedziemy chwile razem planujac jakis szczwany atak. za jakis czas przychodzi okazja, urywamy sie ciagnac do kolejnej grupki przed nami.
na drodze jednak widac zajebista kaluze, i formujacy sie korek z lewej strony. nie wiele myslac wale przez srodek, brrr zimna jak ...., dodatkowo
dosc gleboko na 3m jestem juz w kaluzy do polowy lydki, od razu przypomina mi sie filmik z chinczykiem w roli glownej, ktory w kaluzy na srodku chodnika
gubi w niej rower ;>
krece dalej, redukcja z przodu i z tylu, jeszcze tylko 15m, z prawej strony 12chlopa dzielnie prowadzi rowery. wyjezdzam z kaluzy, buty i skarpety przemoczone na max'a, satysfakcja jednak jest ;) kolejne kilkaset metrow obie tarcze daja mi jednak znac, ze z ich punktu widzenia manewr nie byl najlepszym pomyslem. w tym tez momencie pulsometr przestaje mi liczyc dystans ;/ proboje cos tam poprawic uwazajac na paluchy i szprychy, nic to jednak nie daje, co jakis czas licznik zalacza a pozniej znowu pokazuje jakies cuda. jade 30km a ten mi pokazuje 12km/h. przejezdzajac przez to bloto musialem naruszyc czujnik, generalnie w szprychach tona trawy, ktora wyglada jak wodorosty. po kilku km znowu dogania mnie wojtas, powoli jednak zaczyna sie kryzys i nie jestem juz w stanie utrzymac mu kola, staram sie trzymac go w polu widzenia, po kolejnych 2km jednak gdzies mi znika, a ja zaczynam wlec sie z zenujacymi 18-20km/h, noga nie chce kompletnie podawac, gdzies na 50km slysze cedzone slowa z podtekstem "prawa wolna ;)" to rodman rzecz jasna we wlasnej osobie, po krotkiej wymianie zdan, pyta o wojtasa, mowie ze moze byc jakies 200-300m przede mna. i tym razem nie udaje mi sie utrzymac kola, pomimo najszczerszych checi, znika mi dosc szybko...wloke sie tak jeszcze chwile, po czym nagle odzywam, sily przyszly znikad, znow wracam w normalne tempo akurat zeby zaliczyc kilka ciekawszych podjazdow, dolaczam do grupki 4 kolarzy i z calkiem sympatyczna srednia krecimy dalej.
nagle przedemna pojawia sie sciezka prowadzaca do nieba, wyrywa mi sie "kur**", po czym kolega za mna "co,..o kurwa" i tak jeszcze jedna osoba, na szczescie
nie trzeba bylo robic tego podjazdu w calosci...po 100m odbijamy w prawo, pomagam sobie reka odbijajac sie od drzewa ;>
fajny waski trawersik i slalom miedzy drzewami, szybko gubie kolegow i cisne dalej. ten niespodziankowy podjazd i slalom miedzy drzewami to chyba final calego maratonu.
dalej generalnie nudno i bez emocji, gdzies od 63km/h jade z kolega szosowcem milo gawedzac o tym i owym. po dojezdzie do asfaltu, mowie to ja sie chyba urywam ;) po czym po przejechaniu 100m stwierdzam ze nie mam sily cisnac ;> kolega mnie mija i rzuca, "to moze dam zmiane ;>" dojezdzamy na mete,
prosze o czas od organizatora, krotka wymiana zdan z red. Kurkiem. i dolaczam do ekipy, ktora juz czeka na mnie ;) jest wojtas, rodman. po obaleniu tony arbuzow,
bananow i pomaranczy spotykam kamila, jechal krotszy dystans przyjechal juz jakis czas temu troche zmeczony ale zadowolony - to najwazniejsze.
spotykam rowniez Marc'a, Zbyszka i Max'a.
Lokalna impreza, swietne oznakowanie nawet towarzysz Golonko moglby sie czegos nauczyc, rewelacyjny makaron. prawie 400uczestnikow w tym Galinski (nie dojechal), Konwa.
ponizej jedna z licznych kaluz :)
mysle ze ta jedna zmiana naprawde sporo mnie kosztowala, mysle ze o wiele wiecej niz myslalem - wszystko wyszlo znacznie pozniej.
po 40km dramatycznie spadlo srednie tetno, troche za mocno pierwsza polowa dystansu za co zaplacilem w drugiej czesci. niemniej pojechalem tak jak moglem
za duzo sie nie oszczedzalem, podjazdy zrobione mocno zadne pitu pitu ;) zjazdy tradycyjnie po krawedzi.
wojtas bije mnie na leb w tym roku, trzeba przyznac :> nie moge sie doczekac kolejnego sezonu nie bedzie juz tak latwo, obiecuje :)))
z luznych obserwacji:
+ zadowolony jestem z wlasnej dynamiki
+ podjazdy bardzo ladnie mi dzis wychodzily, przynajmniej w pierwszej czesci
+ naped bez zarzutu, hamulce sie dotarly -> brzytwy
- wytrzymalosc dalej lezy
- licznik padl i nieciekawie sie jechalo, dobrze ze pulsometr dawal rade
- znowu kryzys na 50km (srednia dlugosc treningu)
numer: 437
open: 58/115 (jeszcze nie sa dopisani wszyscy z open ;))
strefa: 4
wysilek: 8
samopoczucie: 5
zdjecia i szczegoly jak tylko sie pojawia :>
Kategoria Pulsometr, Maratony / XC ...
Dane wyjazdu:
15.00 km
14.20 km teren
00:40 h
22.50 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max:168 ( 86%)
HR avg:135 ( 69%)
Podjazdy: 30 m
Kalorie: 457 kcal
11.09 ultra light
Sobota, 11 września 2010 · dodano: 11.09.2010 | Komentarze 2
mega lightowe krecenie po lasku marcelinskim. polowa trasy ze srednia w granicach 15km/h, poztala czesc dokrecilem troszke mocniej. nowe klocki z przodu, moc hamowania zerowa ;) jeszcze dzisiaj potraktuje je troche papierem sciernym. kolejny tydzien przewalony, zero jezdzenia zobaczymy jak bedzie w osiecznej. Kategoria Regeneracja, Pulsometr
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
08.09 Serwis
Środa, 8 września 2010 · dodano: 08.09.2010 | Komentarze 5
linka, pancerz, regulacja tylu, odpowietrzenia hamulca + plyn (po kiego wala sie pytam?!) oraz nowe klocki = 140pln w plecy... Kategoria Różne